Decyzja aby zamiast mObywatela, całego aparatu płatności elektronicznych, systemów obsługi kart płatniczych, lojalnościowych, QR-kodów, czy innej aplikacji mobilnej stosować papierowe formularze lokalizacyjne, musiała być podjęta przez rząd w stanie wyższej konieczności, a raczej bezsilności. Pół biedy, gdyby te formularze były opracowane w sposób umożliwiający wiarygodne automatyczne skanowanie i rozpoznawanie tekstu. Ale nie są. Wielkość pól, kolor druku, czy brak markerów pozycjonujących dla skanerów oznacza wysoki koszt przetwarzania i niską wiarygodność danych. Także sam proces zbierania kart został błędnie zaprojektowany. Nie najlepiej to świadczy o zapleczu IT rządu i jego doradcach.
O ile w zakresie przygotowania systemu ochrony zdrowia do epidemii i kształtowania właściwych zachowań prozdrowotnych obywateli mamy ten obszar zasadniczo pod kontrolą, o tyle w zakresie ekonomicznych skutków koronawirusa dopiero go poznajemy. Może się okazać, że bardziej od zachorowania powinniśmy się obawiać globalnych zagrożeń ekonomicznych związanych z wirusem.